…jedno wiem na pewno: nie jestem tu po to aby zobaczyć anioły i nie jestem tu po to aby dawać słońce czy deszcz. Jestem tu po to żeby żyć, widzieć, słyszeć i czuć to wszystko, nawet jeśli to boli. Pewnego dnia powiesz mi dlaczego tu jestem… nie wiem kiedy, ale mi powiesz, wiem to ponieważ Ojcze – jestem twoim dzieckiem…”
„Młody Mesjasz”
Według mojej subiektywnej oceny film przeciętny, ale ze mnie taki znawca jak z morświna baletnica, więc nie ma co się do tej okrojonej recenzji przywiązywać. Trzeba przyznać, że temat dość trudny i mogło być gorzej…
Moją uwagę zwróciły słowa wypowiadane przez Głównego Bohatera tuż przed napisami końcowymi i to właśnie one widnieją powyżej. Może warto się nad nimi zatrzymać… sekundę…
Jezus jest przecież wcieleniem samego Boga… jak dużą mocą obdarzone jest zatem stwierdzenie, że „jestem tu po to żeby żyć, widzieć, słyszeć i czuć to wszystko (…)„. W skrócie wygląda to mniej więcej tak, że Wszechmogący zszedł z chmur by doświadczyć bolączek i trudności, które dotykają człowieka (i to tego z nizin społecznych).
Ale po co?
Może by lepiej rozumieć małego, słabego, wciąż grzesznego człowieka? Może to właśnie jest przyczyną złagodzenia srogiego oblicza Starotestamentowego Ojca – doznanie słabości tkwiących w ludzkiej powłoce doczesności?
„(…) wszystko (…)„?
Dlaczego zatem Bóg nie zdecydował się doświadczyć starości? Były pieluszki, pierwsze kroki, nauka życia, młodość, dojrzewanie, mniej lub bardziej stabilne dorosłe życie… a co ze starością?
Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi… czy my też pewnego dnia dowiemy się dlaczego tu jesteśmy?
Czy pewnego dnia powiesz mi dlaczego tu jestem… akurat tak?